Roon – luźna recenzja tego głuchego

Po tym jak dostałem od organizatorów Audio Video Show 2023 dostęp do Roon, nie mogłem tego tak zostawić. Dlatego, poniżej znajdziecie kilka słów na temat moich doświadczeń z aplikacją Roon.

Roon w odróżnieniu od wiekowego, aczkolwiek całkiem sprawnego Aimp, od razu pozwala na aktualizacje biblioteki muzycznej, jeżeli coś się pojawi. Jest nastawiony na szukanie i łatwe znajdowanie utworów oraz dopasowywanie grafik, o ile te nie były zapisane w pliku. Posiadając wiele tzw. ripów ze swoich płyt, trudno tego nie docenić. Czasami przy zgrywaniu płyt na format cyfrowy, nie zawsze mamy okazję znaleźć lub dopasować odpowiedni cover od naszej płyty, a w Roon, dzieje się to automatycznie.

Aimp, jako jeden z pierwszych pozwalał na obsługę .flac i nie klękał na robocie. Jednak popularność streamingu w przypadku wielu osób, z pewnością spowodowała, że przestawili się na treści wrzucane do nas prosto z sieci. I w tym miejscu Roon także błyszczy, ponieważ możemy przy rejestracji dodać nasze konto dostępne na Tidal, Qobuz (niedostępne w Polsce) czy KKBOX (także niedostępne na naszym IP). Więc zostaje nam Tidal. Pamiętacie jeszcze mój tekst o streamingu? Tam pochyliłem się nad techniczną jakością streamingu, dziwi mnie więc brak Apple Music i nie dziwi. Dlaczego? Ponieważ nie jest on od zawsze otwartym kodekiem (ALAC), biblioteka nie jest też tak dobrze rozbudowana jak w przypadku FLAC.

O tym jak typ, któremu na ucho nadepną słoń…

No dobra, co wyszło z moich testów, na przysłowiowe ucho. Nie jestem audiofilem, nie mam także sprzętu, który mógłby wycisnąć siódme poty z .flac. Aczkolwiek da się zauważyć różnice, mimo że kodek jest nadal ten sam w przypadku odtwarzania w Roon i Aimp. Dźwięk w Roon, faktycznie ma tej głębi trochę więcej, dźwięk jest nieznacznie podbity także w stosunku znanego mi odtwarzacza. I to na słuchawkach zupełnie nie do tego przystosowanych, słychać różnice (Viro Plus z własną kartą dźwiękową). W przypadku już podpięcia Sennheiser HD 518 pod Behringera UMC202 ta różnica jest znacząca. Szczególnie na tonach wysokich czy niski, gdzie jedno konkretne przejście w utworze Around the World (96 kHz 24 bit) jest w jednym odtwarzaczu lekko sztuczne i płaskie, a w Roon ma ono odpowiednią głębie. Myślę, że osoba o większym doświadczeniu oraz na lepszym sprzęcie usłyszy więcej różnic. Ale jeżeli ja, zauważam drobne różnice, to warto pomyśleć o Roon. Mam wrażenie, także takiej wielopasmowości? W przypadku Aimp dźwięk zlewa się miejscami w jedno źródełko do naszego ucha, podczas kiedy Roon pozwala wyłapać więcej z tego samego.

Yo Dawg. We put setting in your settings

Różnice w jakości dźwięku wyjściowego Roon, to nie jedyna jego zaleta. Wspomniałem o ustawianiu stref i graniu z różnych końcówek mocy. O połączeniu ze streamingiem także wspomniałem. Jednak funkcji jest znacznie więcej. Połączenie z HQPlayer, forward portów sieciowych pozwalając na odtwarzanie naszej muzyki bezpiecznie leżącej w domu na naszym telefonie w podróży. Wystarczy połączenie z siecią i ustawienie Roon ARC. Ustawienie analizy danych o muzyce, szybka czy wykorzystująca pełną moc naszego sprzętu. Ba nawet możemy robić karaoke z naszej bazy, jeżeli podepniemy zewnętrzny monitor.

Presety i „ulepszacze” dźwięku

Oczywiście są obecne w naprawdę dużej przestrzeni – co ważne każde wyjście posiada własne ustawienia equalizera, więc dopasowanie idealne do przestrzeni, naszego wyposażenie, wyciszenia czy preferencji naprawdę jest potężne i pozwala na fajne ustawienia.

Streaming

Po podłączeniu do Tidala mamy możliwość korzystania z dodatkowej, poza naszą biblioteki. To wygodne, jeżeli chcemy posłuchać muzyki w dobrej jakości i w dodatku z jednego miejsca czyli naszej aplikacji Roon. Warto o tym pomyśleć, jeżeli mamy odpowiednie urządzenia do odtwarzania muzyki w naszym domu. Dodanie zajmuje kilka sekund i dostajemy wtedy dodatkową opcję widoczną w menu pt. Tidal. Wyszukiwanie jest dosyć wygodne – aczkolwiek szukamy w naszej muzyce oraz na Tidal. Zabrakło mi tutaj opcja wybrania, gdzie chcemy szukać konkretnych utworów. Aczkolwiek jest to nadal dosyć wygodne.

Kopia zapasowa, a jakże by inaczej

Szczególnie ujęła mnie także opcja kopii zapasowej naszej muzyki, wykonywana cyklicznie, nie tylko na dyski sieciowe, ale także do Dropboxa. Ze względu na sporą bibliotekę muzyczną, tę opcję doceniam szczególnie.

Aktualizacja 10.11.2023

Po rozmowie z przedstawicielem Roon (Dziękuje Achim), okazało się, że sortowanie po typie pliku jest. Nie wiem czy to wrodzona głupota, czy słaba spostrzegawczość. Nie wchodząc w szczegóły, sortowanie po typie pliku oczywiście jest, w kategorii focus. Tam znajdziemy po prostu konkretne filtry dla typu plików. Możemy ustawić, które filtry mają być jako te preferowane. Poza filtrowaniem po pliku, swoje miejsce znalazło – rodzaj muzyki, lata wydania, kompozytor, twórca, producent, kiedy ostatnio odtwarzane, sample rate, czy plik nie jest przypadkiem uszkodzony, układ kanałów czy nawet głębia bitowa dźwięków. Czy mogłem wcisnąć tą opcję, mogłem. Aczkolwiek widziałbym ją powtórzoną w menu widocznym na zdjęciu poniżej. Powyżej podgląd na tzw. Focus.

Sortowanie po typie pliku? Brak

To co mi zabrakło w Roon to opcja sortowania lub filtrowania po typie pliku. Szczególnie, że moja biblioteka składa się z .mp3, ogg, .flac czy playlist. Niektóre płyty są bowiem zapisane jako playlisty, a niektóre po prostu jako cd rip w postaci bezstratnego .flac. Myślę, że ułatwiło to by porównanie także, dla osób które nie są przekonane czy wyższa jakość pliku faktycznie wpływa na lepszy odbiór muzyki. Oczywiście, że wpływa, tak samo jak nasz sprzęt, ale przy pokazach to by fajnie pokazywało różnice oraz możliwości Roon przy konkretnych kodekach.

Ustawienia funkcjonalne

Wygląd pozwala nam na ustawienie ciemnego oraz jasnego trybu, ustawienia tekstu, także tego do karaoke czy zarządzanie coverami albumów. Ba dla starszych słuchaczy nawet przewidziano możliwość podpięcia pod last.fm. Doceniam także obecność osobnych ustawień dotyczących odtwarzania na np. albumach czy playlistach – w różnych warianatach.

Podsumowanie

Wiem, że temat Roon liznąłem powiedzmy dosyć powierzchniowo. Wiem też, że Roon nie będzie dla każdego melomana czy słuchacza dobrych kawałków ze swojej cyfrowej biblioteki. Szczególnie, że cena za Roon może wydawać się pokaźna – 14,99 dolarów miesięcznie, 12,49 dolarów miesięcznie przy zakupie rocznym lub 829,99 dolarów za wersję na zawsze (czyli zwróci nam się po około 6 latach). Szczególnie, że płyty cyfrowe potrafią kosztować więcej niż miesiąc Roon (dane z HDTracks na 30.10.2023) lub nawet ich wielokrotność. Jeżeli jednak mamy dużo ripów z naszych płyt, SACD, winyli na naszym serwerze czy NAS oraz odpowiednie wyposażenie pozwalające na jego dobre odtwarzanie to Roon ma więcej sensu ekonomicznego. Plusem pozostanie możliwość obudzenie całego domu przy dźwiękach skomponowanych utwórów przez Wagnera, np. Cwałowaniu Walkirii (Ride of the Valkyries – niem.: Walkürenritt or Ritt der Walküren).