Dlaczego kino domowe w sumie nie oznacza kina domowego? Oraz czemu nie mamy dobrej jakości audio, lub mamy jej za mało.

Wrzucając zapytanie w Google na temat kina domowego dostajemy wyniki w postaci konkretnych produktów. Trudno jednak szukać tam wszystkich elementów kina domowego, ponieważ zestaw kina domowego przez wielu sprzedawców to amplituner AV oraz głośniki, w systemie 5.1 lub 7.1. Jednak to pojęcie nie wyczerpuję nawet połowy wyposażenia, na które powinno składać się kino domowe. Pochylmy się nad tym tematem i spróbujmy rozwikłać, dlaczego często działamy w uproszczony sposób i jak to szkodzi w ogólnym postrzeganiu działki audiowizualnej.

Kino domowe z dźwiękiem przestrzennym

Większość prywatnych odbiorców kina domowego kojarzy kino domowe, jak już wspomniałem, jako wzmacniacz/amplituner AV oraz jakieś głośniki. Stereo, przestrzenne w systemie 5.1 lub 7.1 albo nawet spełniający normy Dolby Atmos lub DTS:X. Czyli skupiamy się głównie na dźwięku, pozostawiając w sumie równie ważny element całość gdzieś w tyle, czyli obraz. Swoją drogą to dosyć ironiczne. Staramy się o wyposażenie często potrafiące odtworzyć naprawdę niezłe zakresy muzyczne wykraczające ponad nawet możliwości ludzkiego słuchu, a odtwarzamy później na tym muzykę czy dźwięki z filmów po kompresji. Skąd o tym wiem? O kompresji obrazu już pisałem o upłynnianiu obrazu. Jednak, krótkie spojrzenie na to co oferują serwisy streamingowe muzyczne, tym razem i od razu widać, że jest co najmniej średnio.

Spotify, niekwestionowany król jeżeli chodzi o ilość muzyki, słuchaczy czy artystów. Maksymalny bitrate? 320 kbps, przynajmniej w kompresji Ogg Vorbis. Jest ona nie aż tak stratna jak mp3. Ale też daleko im do kompresji bezstratnej pokroju FLAC, WMA czy ALAC. A na pewno już nie dorastają do pięt do dźwięku bez kompresji – WAV, AIFF czy PCM. Oczywiście, jeżeli chodzi o słuchanie muzyki na słuchawkach w autobusie w czasie dojazdu do pracy, to ciężko żebyśmy zauważyli wielką różnicę posiadają tyle szumu tła.

Odtwarzacze mp3 umarły tak jak Donkey

Tu pewnie narażę się audiofilom, którym ze swoimi iriverami Astell & Kern podpiętymi do DAC-a i słuchawkami za połowę ceny odtwarzacza uważają, że słuchają muzyki na najwyższym poziomie. Być może, ale powiedzcie mi w takim razie, skąd macie swoje pliki muzyczne? Przecież nie ze Spotify. FLAC, może i jest fajny i bardzo dawna wspierany przez iriver, ale to ciągle muzyka przeciągnięta przez kodek i poddany kompresji, bezstratnej, ale kompresji. Aczkolwiek w świecie streamingu aktualnie nie ma lepszych formatów, może poza ALAC. Który w sumie jest podobnym kodekiem pozwalającym na bezstratną kompresję, czyli nie na bazie Ogg Vorbis, a upakowany w MPEG.

https://pixabay.com/photos/girl-music-fashion-listen-1990347/

Popularny ale słaby, czy dobra jakość ale bez ulubionych utworów?

To co nam zostaje, w sumie chyba jedynym serwisem, który ma realną bibliotekę, w której da się posłuchać czegoś o lepszej kompresji niż empetrójka pozostaje Tidal. To tam posłuchamy muzyki w jakości od 320 kbps (AAC), 16bit 44,1 kHz (FLAC) oraz 24 bit, 192 kHz (HiRes FLAC). Do tej pory w wersji najwyższej można było spotkać w tym miejscu MQA. Kodek o dosyć kontrowersyjnej historii, i według informacji z kwietnia tego roku, firma odpowiedzialna za rozwój kompresji przechodzi rekonstrukcję. Możliwości MQA miały być bardzo wysokie, jednak zamknięty kodek, trudności w odkodowaniu, kwestie płatnych licencji mogły pogrzebać go. Widać, to właśnie choćby z powodu wycofywania się Tidalu z tego formatu i stawianie na tzw. Hi-Res FLAC.

Nazwa Hi-Res FLAC jest trochę myląca jeżeli mam być szczery. FLAC pozwala po prostu na dźwięk o różnej głębi, 24 bitowej lub 16 bitowej. A nawet większej jeżeli nastąpiła dobra kompresja z materiału źródłowego. Teoretyczne możliwości kodeka to nawet 32-bit. Ale tutaj, potrzebny będzie już sprzęt o możliwościach mocno przekraczających budżet nawet zapalonego audiofila. Dodatkowo wraz z wprowadzeniem FLAC, Tidal przestał być także wyjątkowy na tle streamingu. Ponieważ istnieje jeszcze jeden serwis, który pozwala na słuchanie muzyki w takiej jakości. Otóż jest nim Deezer.

https://pixabay.com/photos/woman-jogging-running-exercise-2592247/

Homeopatyczna sprzedaż płyt z muzyką? Czy format płyt został ogólnie zabity przez streaming?

Nie możemy także zapomnieć o DSD wersji 64. Czyli formacie, w jakim wgrywana jest muzyka na płyty Super Audio CD. Problemy? Płyty duże droższe, sama sprzedaż płyt z muzyka już bywa homeopatyczna w Polsce, a sprzedaż SACD? Trudna do zweryfikowania, ponieważ

Olis (Oficjalne Listy Sprzedaży prowadzony przez ZPAV – związek producentów audio video) nie ma takiej pozycji na swoich listach. Posiada za to winyl.

Trudno jednak szukać popularności płyt, jeżeli w kraju nad Wisłą, złota płyta osiąga taki status po sprzedaniu 15 tys. sztuk, 30 tys. to platyna a diament to 150 tys. sztuk. Drobna uwaga, od 3 kwietnia 2014 roku ZPAV uznaję 2,5 tys. odtworzeń w serwisach streamingowych jako sprzedaż jednego albumu. Więc może dojść do sytuacji, kiedy płyta osiąga status złotej lub wielokrotności platynowej, choć realnie dostaje tytuł płyty diamentowej. Dla mnie to jest niezrozumiałe. Bo płyty, które osiągnęły taki status przed 2014 rokiem, realnie sprzedały się w większej ilości egzemplarzy niż każda płyta po 2014 roku.

Diamentowa płyta, z bliska warta tyle co złota za granicą?

Dla porównania, w Wielkiej Brytanii poziomy zaczynają się od 100 tys. dla złotego i 300 tys. kopii dla statusu platynowej, nie występuje poziom diamentowy tylko wielokrotna platyna. Trochę różnicy? Znacząco, szczególnie że Brytyjczyków prawie dwa razy więcej (67,33 mln vs 37,75) niż polaków. A jednak sprzedaż płyt musi być znacząco wyższa. A jak to wygląda w USA, czyli kraju blisko 10 razy większym pod względem populacji? Złoto – 500 tys., platyna 1 mln kopii i diament od 10 mln kopii. W przypadku obu krajów, zakup kopii elektronicznej równa się zakupu albumu.

W obu krajach pojawiło się także zjawisko wliczania do sprzedaży odtworzeń streamingowych. W przypadku Wielkiej Brytanii jest to zmienne, ale ostatnio 300 odtworzeń piosenki, jest traktowane jako sprzedaż jednej piosenki. Nie jak w przypadku Polski, całego albumu. W USA zakup płyty, 10 piosenek lub odtworzenie 1500 razy jest zamieniane jako sprzedaż jednego krążka. Aczkolwiek w Stanach progi są znacznie wyższe, więc można zrozumieć taki przelicznik.

Weszliśmy bardzo w temat płyt. Wróćmy jednak do Deezera. To francuski serwis, który oferuje wsparcie dla FLAC na każdym poziomie płatności za konto. Mniejsza baza użytkowników, czyli mniej osób, które płacą, raczej nie przynoszą popularności serwisowi. Należy docenić jednak lepszą jakość dźwięku (16 bit 44,1 kHz) niż w przypadku Spotify. Dodatkowo posiadają opcję transferu ulubionych utworów czy playlist.

https://pixabay.com/photos/people-woman-headphones-music-2572972/

Jednak Tidal nie jest dobrym wyborem?

Co nam zostaje? Apple Music. Który łączy w sobie zalety Spotify (duża baza muzyki i wielu użytkowników) oraz Tidal (ALAC w wersji 24 bit 192 kHz). Póki Tidal pozwalał na słuchanie bez kompresji lub w MQA można było go brać pod uwagę. Ale realnie patrząc na streaming, póki Spotify nie stwierdzi, że warto odgryźć trochę z tortu Apple dodając format bezstratny do swoich bibliotek, to zostaje nam Apple Music jako realna alternatywa do słuchania dźwięku w dobrej jakości. Spotify obiecuje jakość zbliżoną do płyt CD od co najmniej 2 lat.

A przepraszam, oprócz Apple Music istnieje jeszcze Amazon Music Unlimited, dający możliwość słuchania muzyki w formacie 24 bit i maksymalnej częstotliwości 192 kHz, choć większość biblioteki jest oddawana w częstotliwości 48 kHz. Porównując ze ALAC od Apple, wypada trochę gorzej. Więc póki Spotify nie pokaże wersji HiFi, patrząc po innych serwisach streamingowych raczej w formacie FLAC, to zostajemy przy wyborze Apple Music. Tidal też oczywiście zostaje jakimś wyborem, o ile chcemy korzystać z ograniczonej biblioteki. Lepiej jednak wypada Apple Music, a jeżeli ktoś posiada przynajmniej jedno z urządzeń od firmy z Cupertino, to nie dość że dostaniemy dostęp za darmo, to jeszcze możemy skorzystać z Apple One. Czyli połączenia usług chmurowych Apple w dobrej cenie.

Źródła: