Digital Signage Summit miało miejsce 5-6 lipca w Monachium. Event organizowany w ramach ISE (Integrated Systems Europe) zawsze przyciąga tłumy dostawców, vendorów i producentów rozwiązań. Nie inaczej było tym razem. Jedna prezentacja, szczególnie przykuła wzrok kilku osób. Chodzi o wystąpienie Floriana Rotberga and Stefana Schiekera z invidis consulting GmbH czyli firmy konsultingowej zajmującej się Digital Signage. Do czego Panowie doszli podczas swojej prelekcji? Nic, czego przeciętny pracownik działki AV/IT by nie znał. Jednak jasno podkreślili problemy w naszej branży. Chodzi o aktualizacje i utrzymanie działania dla Digital Signage w firmach. Czyli, dlaczego taniej i szybciej jest przykleić plasterek lub karteczkę na ekranie niż zmienić dane w wyświetlanych informacjach.
Wiele osób z branży zna ten problem, ekranów, które stworzone przez jedną firmę, nie wiadomo z jakiego rejonu świata, instalowane przez inną za pomocą autorskich rozwiązań, pokazują już po kilku latach informacje nieaktualne, brzydki, źle skalowane lub po prostu pokazują nie wiadomo komu. Przykładów z pracy analitycznej dwóch panów z invidis, jest dużo. Tylko dlaczego w sumie to nas nie dziwi?
Znane problemy ekranów reklamowych
Mamy z jednej strony potrzebę pokazania kluczowych informacji – w sklepach, restauracjach, na ścianach budynku. Jednak nadal najlepszym wyjściem z wielu sytuacji pozostaje to co najprostsze. Czyli „potykacz” lub ściana na której zapisane są kredą najnowsze informacje. Może nie wygląda to schludnie, ale ile jest ciekawych zdjęć w internacie, pokazujących kreatywne wykorzystanie tej formy komunikacji i reklamy na jednym prostym nośniku. Multum. Dlaczego to najczęstszy wybór? To dosyć proste – jest tanie, każdy może je wystawić, zmienić miejsce, zmienić komunikat i przygotowanie całości zajmuje chwilę.
Dlatego, w małych przedsiębiorstwach, małych kawiarniach czy barach, widujemy prostą czarną tablice kredową. Koszt materiału to kilka złotych za kredę, nie wymaga podłączenia do sieci, ani nawet prądu. Ba sam koszt tablicy to raczej setki złotych, a nie tysiące. Wygląda źle? Raczej nie. Jednak dziwnie wyglądałby McDonald z tablicą korkową z przypiętym menu oraz specjalną ofertą na dany dzień wypisaną kredą.
Tradycja kontra nowoczesność
Może nie, to że wyglądałby źle. Co jesteśmy przyzwyczajeni do jasnego komunikatu, z kolorowymi światłami i zmieniającymi się komunikatami. A od momentu wstawienia infokiosków, większość ludzi i tak patrzy w aplikację lub ekran przy zamawianiu. Więc na ekrany spogląda coraz mniej osób. Dlatego z rozwiązań pokroju Digital Signage jako formy komunikacji korzystają tylko więksi gracze lub tzw. sieciówki. Dlaczego? Ktoś musi to zaprojektować, wybrać odpowiedni system, format. Aktualizować na bieżąco i dobrze, jakby jeszcze przyjeżdżał na serwis, tym jednak raczej zajmują się firmy zewnętrzne, a nie pracownicy restauracji.
Dobrze także, aby komunikat nie był puszczony na pętli, po 3 razie, żaden z klientów nie będzie już patrzył na ekran, jeśli zobaczy tam ten sam obrazek ze smacznym burgerem i przekreśloną ceną. Więc, do tego trzeba mieć odpowiednie zaplecze marketingowe. A umówmy się, powieszenie telewizora z opcją działania 24/7 (od Hisense, Sharp/NEC czy Sony) i puszczenie na pendrive komunikatu w pętli to działanie po linii najmniejszej oporu. Gorzej. Jak system zaczyna mieć 5 lat, pendrive się zgubił albo już przestał odpowiadać, a na nim była jedyna kopia. W dodatku agencja, która nam przygotowywała komunikat już nie istnieje. I szukaj tutaj wiatru w polu, a ceny się zmieniły, połowy produktów nie ma a w dodatku ekran trzeba zmienić, bo pojawiły się bad pixele, bo ktoś nie przewidział, że wilgotność będzie wyższa niż wynika ze specyfiki ekranu.
„No nic, najważniejsze, że działa. I tu jest mały problem. Nie działa.”
Czyli jak ze wszystkim, kłopot zaczyna się dopiero w momencie, jak wszystko przestaje działać jak powinno. Można spiąć wszystko pod sieć firmową, ale to wymaga kolejnych inwestycji, a tanie odpowiedniki ekranów z Chin nie potrzebują tak dużo uwagi, przynajmniej na początku. Serwer i wrzucanie to także koszty, a nawet najfajniejszy ekran jest bezużyteczny jak nic nie pokazuje albo instrukcja nie istnieje. Z pewnością wiele osób spotkało się z takim problemem i później pretensje są do tego co instalował, bo przecież ekran miał działać.
A co tu projektować, powiesi się i będzie działać…
Jednak każdy dobry projektant powie, że ekran to nie tablica kredowa i nie można sobie jej zdejmować i zmazywać. To jak z powiedzonkiem o mechanikach. Wybierz dwa rozwiązania z trzech. Tzn. szybko, tanio i dobrze. Będzie szybko i tanio, to nie będzie dobrze. Będzie dobrze i szybko, to nie będzie tanio. A jak ma być dobrze i tanio to nie będzie szybko. Dlatego warto przewidywać, co będzie za rok, 3, albo nawet 7. Typowy panel typu 24/7 będzie miał cykl życia około 3-5 lat (30 tys. do 50 tys. godzin). Więc zależenie od jego technologii, sposobu działania czy otoczenia, tak będzie długo funkcjonował. Pierwsze utraty kolorów zaczną się w najlepszym przypadku gdzieś w połowie cyklu życia, te pierwsze, ledwo zauważalne. Ale poważniejsze różnice, dostrzegalne przez przeciętnego klienta mogą objawić się w ¾ czasu, który podałem powyżej.
To co pozostaje? Czarna tablica kredowa?
Niekoniecznie, choć dla wielu firm to będzie najwygodniejsze rozwiązanie. Można pójść oczywiście w tzw. chmurę czyli rozwiązania opierające się o jakiś serwer zewnętrzny, system zarządzający (CMS) dostępny z poziomu sieci i można iść na fajrant. Tylko z kogo rozwiązania skorzystać? Samsung reklamuje swoją platformę VXT. Mamy także sprawdzone przez wiele firmy ScreenCloud’a. Jednak nie na kilku firmach świat się kończy. Są jeszcze:
Warto o nich pomyśleć, przecież nie chcemy mieć później takich zdjęć udostępnianych w sieci, jak poniższy:
Tak więc pytanie pozostaje. Co wziąć? Tablice kredową czy ekran 24/7 podłączony do sieci. Można by powiedzieć: To zależy. Jednak da się odpowiedzieć prosto.
- Czy potrzebny jest nam komunikat, ruchomy lub często zmieniany przez kogoś z zewnątrz, poza naszą lokalizacją?
- Czy stać nas na utrzymanie ekranu oraz jego aktualizacje?
- Czy posiadamy odpowiednie zaplecze marketingowe lub mamy kontrakt z agencją marketingową?
- Czy znamy się na Digital Signage i jesteśmy wstanie w naszej organizacji tym zarządzać?
Jeżeli na przynajmniej jedno pytanie odpowiedzieliście tak, to możecie śmiało inwestować w ekran i zaplecze do niego. W innym przypadku lepsze może się okazać wykorzystanie potykacza czy tablicy kredowej. Najwyżej po deszczu trzeba będzie poprosić kelnera, żeby jeszcze raz napisał menu.